I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca trochę bardziej milcząca,
Lecz można żyć bez powietrza.
(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, oczywiście).
Mija miesiąc od mojego exodusu z mainstreamowych mediów społecznościowych, minął mi kac, minęła potrzeba sięgania po telefon co kilka minut, być może minęło nawet uzależnienie.
Jak w ogóle żyję? W sumie, powiedziałabym : normalnie ! Jeżdżę do i z pracy autobusem, a tam czytam książki, słucham podcastów kiedy sprzątam i kiedy pracuję. Kiedy chodzę lub gotuję, nie słucham niczego, staram się wytrzymać z myślami w mojej głowie, przyglądać się im i opiekować się pomysłami, które się pojawiają.
Poza tym używam więcej WhatsApp, więcej rozmawiam, przez wiadomości, przez telefon, przez mejle nawet, a wisienką na torcie są spotkania w tzw RL. Poszłyśmy z Mają do hammamu, spotkałyśmy się z Patrycją by wypić matchę, wyszłam z francuską koleżanką na spacerowe ploty. Dagmara vel Kaczka przysłała nam paczkę z mega fajnymi akcesoriami matematycznymi w duchu Montessori i innymi drobiazgami, Staszka bardzo to ucieszyło, a jak mnie !
No dobrze, przyznam, że czasem zaglądam na BlueSky, ale nieczęsto, bo te same treści mam w sumie na LinkedIn i GoodReads.
Agata zaraziła mnie bakcylem Substack, przeczytałam tam kilka doskonałych artykułów, czasem sama coś popełnię (jak na przykład streszczenia lub reakcje z moich lektur). Trochę boję się, że ta platforma powieli schematy wszystkich innych… Przecież w sumie, tak naprawdę chodzi o czas, jaki spędzamy w świecie wirtualnym, i niestety, być może niewielka jest różnica czy to konsumujemy wartościowe treści, artykuł za artykułem, jeśli nie weźmie się czasu by przemyśleć to, co się przeczytało, czy scrolujemy aż zmęczy się kciuk.
Zobaczymy.
Wieści o świecie czerpię z EuroNews i France Inter / France Info, Courrier International, słucham dużo podcastów - dużo po polsku, jakoś trudno mi znaleźć poruszających twórców treści po francusku.
W miarę jak zbliżają się w Polsce wybory prezydenckie, coraz bardziej cieszę się, że nie obserwuję na FB sympatii politycznych moich znajomych, szczególnie mi szkoda tych skręcających na prawo, szukających pociechy w konfie, ale sama też nie drażnię moimi zielonymi poglądami, skrzyżowanymi z lewicą, i co ? Loin des yeux, loin du coeur, co z oczu to z serca, i jakoś milej.
Nuda, panie.
Ale mnie się podoba to proste życie, w którym niewiele się dzieje i dużo jest powtórzeń. Chyba nawet pogodziłam się z czyszczeniem chaty, zakładam moje fancy zielone gumowe gloves i szoruję tę muszlę.
Od dziś przez tydzień nasz synek jest na feriach u dziadków, w Alpach, a my mamy tzw wolne wieczory. Trochę mnie to niepokoi, bo takie wyłamania w naszej codziennej rutynie sprawiają, że trzeba nam się na nowo docierać. Być ze sobą, bez mundurku rodziców, A przecież powinnam się szczerze cieszyć, że mamy chwilę sam na sam, prawda ?
Teatry są zamknięte, w kinach głównie filmy dla dzieci a ja niestety nie dam rady wytrzymać 3h30 Brutalisty. Może zobaczymy „l’Attachement”?
Z planów na najbliższą przyszłość, a które nie są planami czytelniczymi, to szykuję się psychicznie i finansowo na kilka wyjazdów.
W marcu chciałabym pojechać z mężem do Paryża ze Staszkiem i pokazać mu łódź podwodną.
W kwietniu wybieram się z dziewczynami na nasz kobiecy weekend (mamy wciąż 1 wolne miejsce, zapraszam do kontaktu).
W maju jadę na tydzień do Polski, odwiedzić rodzinę
Między czerwcem a lipcem chciałabym zorganizować wyjazd weekendowy z moją córką a we wrześniu - z mamą.
Także, moja kochana, jak widzisz, niewiele się tu wydarzyło, bez obaw, żadnego FOMO u Agnieszki w Lyonie się nie nabawisz.
Do usłyszenia, przeczytania, zobaczenia ♥️
No comments:
Post a Comment